• Blog
  • Między Londynem a Edynburgiem

Między Londynem a Edynburgiem

Między Londynem a Edynburgiem znajduje się nieskończona ilość zabytków, obiektów przyrody i atrakcji. Mieliśmy okazję przekonać się, że poza znanymi miastami znajduje się wiele wspaniałych miejsc, a że z roweru zwiedza się zupełnie inaczej, jest co opowiadać. Z jednej strony pedałując nie mamy tych możliwości co w samochodzie, gdy trasa zajmuje nam cały dzień, a w sakwach ciągniemy cały dobytek, nie pozwolimy sobie nagle nadrobić 30 czy 50 km by zobaczyć coś co nas ciekawi. Z drugiej strony jadąc rowerem poznajemy miejsca wyjątkowe, dowiadujemy się rzeczy, których nie ma w przewodnikach, i wielokrotnie zostajemy zaskoczeni.

Chętnie podzielę się tym co nas zaskoczyło i zachwyciło. Specjalnie dla was mam 10 pocztówek z Wielkiej Brytanii.

Porzucone klasztory

No niby to oczywiste, że Anglia jest protestancka. Nie spodziewałam się jednak, że może odbić się to tak mocno na jej krajobrazie. Anglia z pewną regularnością oferowała nam ruiny katedr przyklasztornych. I nie mam tu na myśli małych kościółków, a gigantyczne budynki, których mury zachowały się do naszych czasów. Skąd się wzięły? Gdy Henryk VIII wprowadzał anglikanizm, wygnał zakonników, ich własność sprzedał. Jednak nikomu nie były potrzebne kościoły, więc nawet gdy zabudowania mieszkalne zdobywały nowe zastosowania, katedry marniały. Dziś przyciągają swą tajemniczością.

Skrzynki na listy

Chyba każdy z nas kojarzy brytyjskie skrzynki na listy, można zauważyć na nich litery E II R (Elizabeth II Regina), powoli pojawiają się skrzynki z literami CRIII (czyli Charles Rex III). Jadąc rowerem bez problemu można spoglądać na te litery i… odkryć coś zaskakującego! Na skrzynkach są różne litery znaczące o ich wieku. W Wielkiej Brytanii jest towarzystwo zajmujące się wyszukiwaniem tych najstarszych. Moglibyśmy się z powodzeniem do niego zapisać, bo udało nam się znaleźć skrzynkę z literami V R – czyli Victoria Regina, a ta przecież rządziła w latach 1837-1901.

Wokół Robin Hooda

Planując trasę między Londynem a Edynburgiem, zastrzegłam dwie atrakcje – pierwszą z nich był Las Sherwood. Dotarliśmy tam – przejechaliśmy przez piękny stary las, którego centrum jest Major Oak – ponad 800-letni dąb, na którym podobno przesiadywała wesoła kompania Robin Hooda. Lecz nigdzie nie było tego na co czekałam. Wielkiego, obciachowego, centrum turystycznego ze sklepem z badziewiem i możliwością zrobienia sobie zdjęcia z postaciami z opowieści. Centrum było, ale skupiało się na przyrodzie i zwiedzaniu lasu. Zaimponowali mi Anglicy. Nic takiego nie spotkało nas także w Nottingham. Turystów przyciągała natomiast zupełnie inna atrakcja, pub o nazwie “Ye olde trip to Jerusalem”, który utrzymuje, że powstał podczas wypraw krzyżowych w 1189 r. Pub wykuty jest w skale i podobno jego korytarzami dociera się do Ziemi Świętej 😛

Kanały

Wielka Brytania poprzecinana jest kanałami. Wiele rowerowych szlaków wiedzie wzdłuż nich (choć ostrzegano nas nie raz, że łatwo w tych miejscach złapać gumę – podobno nie sprząta się tam przyciętych ciernistych krzewów). Jest to raj dla fanów techniki. Od prostych śluz, aż po skomplikowane systemy pozwalające współistnieć pływającym kanałom i torom kolejowym. Mieliśmy nawet okazję otworzyć jedną ze śluz, zamykając tym samym most. Wszystko nadal działa i ma się świetnie, a barka to nadal wielka atrakcja dla turystów, a także mieszkanie dla pasjonatów.

Szlaki w linii kolei

Gorzej natomiast ma się kolej. Kiedyś wiele torowisk przecinało miasteczka i łączyło miasta brytyjskie. Z czasem tory były likwidowane, transport przejęły samochody, a mosty kolejowe trzeba było likwidować, bo prześwit pod nimi okazywał się za niski. Skorzystali na tym rowerzyści. Mnóstwo szlaków rowerowych poprowadzonych jest starymi nasypami lub wręcz przeciwnie ukrytych za wałami. Wszystko ma swój niesamowity klimat, zwłaszcza, że na trasie znaleźć można jeszcze trochę infrastruktury kolejowej. Do tego wybierając takie trasy mieliśmy jedną pewność, nie będzie mozolnej wspinaczki pod górę, bo tak nikt nie prowadził torów.

Pod górę

Dlaczego moglibyśmy bać się wspinaczki, bo nie wiem jak to się stało, ale jakoś nie wyobrażaliśmy sobie Anglii, jako krainy górzystej. Tymczasem już od momentu jak zsiedliśmy z promu pojawiać się zaczęły wzgórza. Miasta i miasteczka położone wysoko. Przez kilka dni z rzędu nasi hości mieli domy położone dość wysoko. Najbardziej pod tym względem zaskoczyło nas Nottingam. Z czasem na naszej trasie zaczęły pojawiać się podjazdy oznaczone znakami z samochodem jadącym pod górę. Gdy ujrzeliśmy na jednym z nich “25%” myśleliśmy, że to żart. No cóż a wystarczyło przed wyjazdem obejrzeć fizyczną mapę Wielkiej Brytanii nieco dokładniej.

Gotyk

“Nie mamy tego w domu” – tylko takie zdanie przychodzi mi do głowy. Historia nie oszczędziła Polsce napadów i bombardowań, gotyk to u nas rzecz rzadka. Tymczasem na wyspach (zresztą to samo było we Francji) wszędzie podziwiać można piękne gotyckie kościoły. Gotyk w pełnej okazałości, wyspiarskiej wyjątkowości, zapierający dech w piersiach. Liczba zachowanych zdobień, ażurów, sklepień, rzeźb i przypór jest zachwycająca. Do tego wprawne oko może bez problemu obserwować zmiany jakie w tej architekturze zachodziły przez wieki. I to wcale nie było tak, że specjalnie szukaliśmy takich miejsc, ich w Wielkiej Brytanii po prostu jest mnóstwo.

Mur Hadriana

Drugą atrakcją na mojej liście był Mur Hadriana. Pozostało go na wyspach kilka fragmentów – najlepsze podobno na zachodzie. My natomiast oglądaliśmy ten na wschodzie. W niektórych miejscach sięgał mi do kostek, gdzie indziej najwyżej do pasa. Jednak rozbudza cały czas wyobraźnię to, że w ogóle istniał i że pozostał do naszych czasów twór, który tak daleko od domu wybudowali Rzymianie.

Wojtek

Podróż po śladach polskich, zwłaszcza szlakiem Armii Andersa prowadziła nas prosto do Szkocji. Był z nami pluszowy miś Wojtek, ale chyba nie spodziewałam się emocji, które nas czekają. Pamięć o misiu i Polakach w Szkocji jest wciąż żywa. Wpierw na szkockim pograniczu trafiliśmy na farmę do Aileen Orr – autorki książki o niedźwiedziu. Pokazała nam ona miejsce gdzie stacjonowali żołnierze 2 Korpusu po wojnie. Na drzewie, w miejscu obozu widać nadal ślady zostawione przez Wojtka. Poczułam tam wiele emocji Polaków, którzy nie mogli wrócić do domu, ich niepewność co do losów własnych i własnej ojczyzny. Niedźwiedź był tym, który pozwalał im zapomnieć o troskach. Jeszcze tego samego dnia zobaczyliśmy pomnik Wojtka w Dunes – mieście partnerskim dla Żagania. Kilka dni później dowiedzieliśmy się jak pamięć o zwierzęciu i jego opiekunach silna jest wśród polonii i Szkotów w Edynburgu. Tego się nie spodziewałam, zwłaszcza po chłodnym potraktowaniu historii Polski w Londynie.

Hajlandy

Na koniec nasza miłość od pierwszego wejrzenia. Pokochaliśmy Hajlandery. Na trasie spotkaliśmy je raz, ale to wystarczyło. To szlachetne zwierzę z jednej strony budzi największy podziw, z drugiej chce się je przytulić. Czy mogliśmy się spodziewać, że pokochamy krowy?

Bliskość wysp ma też pewną zaletę, na rowerze, w długiej drodze czasem coś trzeba zostawić za plecami, coś ominąć, a coś zwiedzić bardzo szybko. Dlatego każdy z nas ma swoją prywatną listę – tego co by chciał zobaczyć podczas kolejnego pobytu w Wielkiej Brytanii.

Tekst oraz zdjęcia: Agnieszka Rytel